Stary i silny łowca z plemienia Ye’Aathda. Condanani był bardzo poważany w swojej wiosce. Chętnie służył radą i szkolił przyszłych łowców. Ostatnie lata swojego życia spędził wraz z córką na niewolniczej pracy w kopalni Słonecznego Imperium w świecie elfów, gdzie jego podopieczna zmarła co doprowadziło Condanani’ego do stanu bardzo głębokiej apatii. Pod koniec żywota jednak, pod wpływem młodej orczej dziewczynki udało mu się zorganizować ucieczkę dla współplemieńców. Sam niestety nie zdołał zbiec i ponownie zakuty w kajdany poległ na arenie.
Spis treści
Biografia
DZIECIŃSTWO
Najmłodsze lata Condanani spędził na Wyjących Równinach w otoczeniu swoich ziomków. Odznaczał się sporymi rozmiarami i tężyzną fizyczną co szybko uczyniło go jednym z najlepszych łowców w osadzie. Jego rodzina była szanowana, a matka była jedną ze starszych szamanek, które w społeczeństwie szczepu Ye’Aathda przewodziły całej wiosce. Ojciec z kolei uczył młodego orka jak się poluje i skóruje, jednocześnie zaszczepiając mu szacunek do darów matki ziemi. Gdy przyszedł czas na wejście w dorosłe życie Condanani i grupa pozostałych młodzieniaszków udała się na równiny by przeżyć w dziczy. Szybko objął przywództwo i dzięki niemu wszystkim udało się wrócić do wioski. Dzięki temu zaskarbił sobie zaufanie pozostałych mieszkańców, zarówno młodych jak i starszych. Kilkanaście lat później założył własną rodzinę i doczekał się pięknej córeczki oraz objął miejsce wodza wioski.
PODRÓŻ DO INNEGO ŚWIATA
Po wielu latach i otwarciu portali wyruszył wraz z córką na wyprawę do drzewa świata. Po drodze spotykali wiele karawan, które szły w tym samym celu. Zbadać nowy świat i wzbogacić Jałowe Ziemie. Wśród podróżnych spotkał wielu orków ze szczepów Neltaca, Zotic, Tana’Vohk i Achtauthli oraz nielicznych z pozostałych klanów. Zaprzyjaźnił się tam z niewiele młodszym od siebie orkiem imieniem Wahbu, który opowiadał o pracy w kopalniach i przy piecach w Żelaznej Przełęczy. Jego córka również polubiła nowego kompana. Wahbu był bardzo zręczny więc rozbawiał dziewczynkę różnymi sztuczkami i zmyślnymi zabawkami czym zaskarbił sobie uznanie jej ojca.
Po dotarciu na miejsce o zmierzchu zrobili krótki postój. Nazajutrz wszyscy przeszli na drugą stronę. Obudzili się pod drzewem podobnym do swojego jednak w zupełnie innej scenerii. Roślinność była bujna, a ziemia urodzajna. Wokół zobaczył elfy, które zajmowały się swoimi sprawami, głównie handlem i rozmowami. Nowy świat przypadł Condananiemu i jego córce do gustu. Zabrali swoje toboły i ruszyli na zwiedzanie.
NIEWOLA
Po kilku dniach spędzonych na Wyspach Środka Condanani zauważył, że społeczeństwo elfów zrobiło się bardzo niespokojne. Zaczął odróżniać już twarze i wiedział jak rozróżnić mieszkańców wysp od elfów z innych krain. Uznał, że nie ma co dłużej zwlekać w takiej sytuacji i najwyższy czas wracać do domu. Gdy wraz z córką pakowali zapasy na powrót usłyszał poruszenie z zewnątrz namiotu. Wyjrzał by się zorientować co się dzieje. W tym samym momencie do obozu wbiegli elfi żołnierze odziani w czerń i złoto. Spętali wielu z jego gatunku, w tym jego samego, części nie udało się przeżyć.
Spętani i ustawieni w szeregi więźniowie pod czujnymi spojrzeniami strażników udali się do kopalni. Po wejściu w ciemności jaskiń Condanani słyszał z oddali metaliczne bicie w skałę oraz nieliczne krzyki bólu. Gdy oczy przyzwyczaiły się do mroku, a nikłe światło pochodni nieco rozjaśniło okolicę spostrzegł jak wiele elfów, orków i velirów kuło skały kilofami. Droga była nierówna, a fakt, że był związany i przykuty do innych pojmanych sprawiał, że szło się niełatwo. Przez całą drogę nie widział córki i miał nadzieję, że nie dała się złapać. Wrzucony do celi ujrzał jednak swoją dziewczynkę. Oddzielała ich niestety krata więc wszelkie próby przytulenia jej spełzły na niczym.
Zanim Condanani oswoił się z nowym życiem minęło kilka miesięcy. W tym czasie poznał paru innych więźniów, w tym Noriani – impulsywną córkę szczepu Tzekhel, z którą jego córka zaprzyjaźniła się. Czując silny obowiązek jaki spoczywał na roli wodza postanowił pomóc braciom i siostrom. Obmyślał plany i bacznie obserwował strażników, ich warty i zachowania. Jego córka również przystosowała się do nowych warunków. Ten widok bolał dumnego wodza najmocniej. Condanani wiele razy stawał w obronie swojego ludu i wiele razy spotykały go przez to przykre konsekwencje, a w przeciwieństwie do niego dziewczyna poddała się woli strażników by się nie narażać. Pewnego dnia gdy ork nie chciał ulec rozkazom wywiązała się szarpanina, do której dołączyło wielu strażników i więźniów. Zwycięstwo w potyczce oczywiście przypadło żołnierzom, a niewolników spotkał przykry los. W dużej komnacie stały pale wbite w ziemię. Do nich właśnie przywiązano buntowników i wychłostano. Tak przykuci stali przez kilka dni bez jedzenia by potem wrócić do katorżniczej pracy. Gdy Condanani wrócił do celi dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że konsekwencje jego czynu były znacznie większe niż się spodziewał. Ten incydent bowiem poskutkował śmiercią jego córki, a Condanani widząc to załamał się i stracił ducha walki.
NOWA NADZIEJA
Po kilku latach do kopalni trafiła dziewczyna o białych włosach. Jak się okazało był to kluczowy moment nie tylko dla Condananiego. Przypominająca jego własną córkę Qigiq i Noriani w końcu dały radę dotrzeć do niego. Razem ułożyli plan ucieczki i wdrożyli go w życie. Gdy większości więźniów udało się zbiec coś poszło nie tak. Condanani duszony żalem po stracie córki postanowił zatrzymać żołnierzy by reszta mogła uciec. Strażnicy pojmali starego orka, zakuli w kajdany i wypuścili z wyszczerbionym toporem na plac wewnątrz kopalni. Wokół widział dziesiątki żołnierzy Imperium skandujących coś w swoim języku. Zaraz po tym na arenę wypuszczono trzy kolczaste jaszczury. Condanani znał te stwory. Były to roskity ze Spalonej Doliny z jego świata. Zmęczony wieloletnią żałobą, pracą i wielokrotnymi torturami stary łowca padł ofiarą rozsierdzonych gadów.
Osobowość
Za życia w wiosce Condanani był opiekuńczym i silnym łowcą. Dbał o swoich podopiecznych niczym alfa w stadzie wilków. Jednocześnie był surowym nauczycielem i rzucał młodych łowców na głęboką wodę. Gdy przyszło do starcia rozważnie obserwował przeciwnika by znaleźć najwrażliwsze punkty po czym sypał gradem, z pozoru przypadkowych ciosów by w końcu wymierzyć zabójczy cios w zdezorientowanego przeciwnika. Tak samo postępował ze zwierzyną. Tropił, poznawał osobowość ofiary by zakończyć polowanie jednym, celnym ciosem.
W niewoli jego zapał opadł gdy stracił córkę. Pogrążył się w swoim żalu i nie reagował ani na fizyczne tortury, ani na próby porozumienia się. W końcu strażnicy wrzucili go do celi by tam zgnił. Jego stan zmienił się gdy spotkał młodą orczycę imieniem Qigiq, która przypominając mu własną córkę, rozpaliła nową nadzieję i zmusiła do ostatniej walki o wolność.